Małgosia Kasperska klasa 1 Ft

Był styczniowy mroźny wieczór. Można powiedzieć, że był jak każdy inny. Siedząc przy swoim zwykłym biurku i pisząc opowiadanie w swoim zwykłym zeszycie, swoim zwykłym długopisem 

i słuchając muzyki na słuchawkach, także zwykłych, ona nasza zwykła, można powiedzieć nudna bohaterka, pragnęłaby w jej życiu zmieniło się coś. By szara rzeczywistość nabrała barw.

Nagle zza okna dobiegł dźwięk tak głośny, że pomimo słuchawek zareagowała na ten dźwięk. Wyszła ostrożnie na dwór by sprawdzić, co się stało. Bała się jednak była przekonana,
że to nic groźnego. i... Ostatnim, co poczuła było ukłucie w rękę. Chwilę potem nastała ciemność. Gdy tylko odzyskała przytomność siedziała na grzbiecie wilka, największego, jakiego wżyciu widziała. Poczuła jednak, że się zsuwa i znów nastał mrok. Obudziła się, gdy pierwsze promienie słońca musnęły jej twarz. Powoli otworzyła oczy. Ujrzała przepiękny zimowy krajobraz. Już wtedy wiedziała, że jest w nieznanym sobie miejscu. Nie czuła jednak niepokoju. Zaczęła się podnosić i zobaczyła otaczające ja góry oraz drzewa, kwitnące pomimo, wszechobecnego śniegu. Po chwili zza drzew wyłoniły się postacie. Jednak, żadna z nich się nie zbliżała. Oprócz jednego mężczyzny, który podszedł do niej.

-Witaj w Palladzie, księżniczko-tylko tyle usłyszała nim znów straciła przytomność.

Delikatnie przebudzając się z zdawałoby się długiego snu leniwie uniosła powieki. Przeciągnęła się jak kot i... Zdała sobie sprawę z faktu, że nie jest już w swoim pokoju, ani nawet w domu. Z przerażeniem próbowała zerwać się z łóżka, jednak pulsowanie z tyłu głowy spowodowało, iż z sykiem znów opadła na poduchy. Uwalniając w ten sposób chmurę pierza. Normalnie zachwyciłaby się tym widokiem, pisząc o nim jakiś poemat lub coś w tym stylu. Jednak w wyniku zaistniałej sytuacji nie była jakoś w nastroju, by pisać.

-Lepiej się nie podnoś księżniczko-usłyszała niby troskliwy, ale jednak lekko drwiący głos,
 który wydał jej się dziwnie znajomy.

-Kim jesteś? - Zapytała nieznajomego - i czy my się skądś znamy?

-Zazwyczaj to chłopak zagaduje do dziewczyny w ten sposób-odpowiedział. Na co jej policzki
 zareagowały czerwieniejąc.

-Ja ciebie nie... Porostu twój głos wydał mi się znajomy- stwierdziła urażonym głosem.

-Żartowałem. Nie obrażaj się tak księżniczko-zaśmiał się-Mnie możesz kojarzyć stąd, że to ja cię tu przywiozłem i to ja byłem osobą, która się tobą zajmowała w czasie, gdy wiele razy straciłaś przytomność. Chociaż nie powinienem- to ostatnie powiedział raczej do siebie, więc postanowiła to zignorować.

-Skoro ty mnie tu przywiozłeś to może wiesz, co ja tu robię.

-Hm... Tak właściwie odpowiedź na to pytanie jest trudna- wydawało się, że naprawdę się zastanawia. Tylko, czemu?

-Możesz mi, chociaż powiedzieć, co to za miejsce?

-Oczywiście, chociaż chyba ci już to mówiłem. Miejsce, w którym się znajdujesz, zwie się
  Pallada.

-Nic mi ta nazwa nie mówi.

-Nie dziwi mnie to. Ukrywamy naszą wioskę przed zwykłymi ludźmi- jego odpowiedź
  wydawała się szczera.

-To, czemu ja tu jestem? Co to znaczy zwykłymi ludźmi? Czemu niby wy jesteście niezwykli?

O co w tym wszystkim chodzi?- Nie wytrzymała już za dużo miała pytań, a tajemniczy mężczyzna nie silił się do udzielenia odpowiedzi.

Grad jej pytań zderzył się z jego ścianą milczenia. Cisza wydawała się nieznośna. Już chciała ją przerwać, gdy nagle do pokoju wparował dziwny mężczyzna w pelerynie rodem z czerwonego kapturka. Różnica byłą taka, iż jego peleryna była bordowa i jedynym, co było z pod nie widać to twarz. Wchodząc spojrzał na nią z taką pogardą, z jaką tylko można spojrzeć na żywą istotę. Jednak, gdy tylko zauważył jej towarzysza zaraz jakby skurczył sie i spokorniał. Za to mężczyzna siedzący do tej pory na fotelu niedaleko łóżka powstał i spojrzał z wyższością na nieoczekiwanego gościa. Tamten podszedł do niego najostrożniej jak potrafił i coś do niego powiedział. Wyraz twarzy jej towarzysza, natychmiast zmienił się z wesołego na wściekły. Jednak zanim wyszedł pochylił się delikatnie.

-Jestem Alex- szepnął jej do ucha.

-A ja jestem Ania- wyszeptała w odpowiedzi.

On uśmiechnął się i pospiesznie oddalił, a za nim "Czerwony Kapturek".

            Po ich wyjściu chwilę jeszcze leżała chwilę jeszcze leżała, a gdy ból głowy ustał ostrożnie się podniosła. Jednak zwroty głowy spowodowały, iż musiała na chwilę usiąść. Ponowna próba podniesienia się zakończyła się powodzeniem. W chwili, gdy w miarę pewnie stanęła na nogach, zauważyła, że jest ubrana tak jak byłą w momencie wyjścia na dwór, czyli w samą koszulę nocną. Na krześle w kącie wisiała jej kurtka, którą także miała na sobie, gdy wyszła na dwór. Nic dziwnego w końcu miało jej to zająć tylko chwilę.W drugim kącie pokoju zobaczyła szafę. Jednak bała się do niej zajrzeć, ponieważ nic tutaj nie należało do niej, a co jeśli znajdzie tam szkielet albo rozkładające się zwłoki.

-Mhm - chrząknął ktoś za nią. Odwróciła się niepewnie, ponieważ wciąż lekko kręciło jej się
w głowie- Spokojnie. Możesz zajrzeć do szafy. Podrzuciłam ci tam kilka moich ciuszków. Chyba mamy podobny rozmiar? Niestety Alfa nie zdążył nic z twoich rzeczy wziąć. Tak w ogóle to jestem Anabella dla przyjaciół An- zatrajkotała wesoło dziewczyna.

-Miło mi cię poznać?- Powiedziała siląc się na miły uśmiech w stosunku do nowo przybyłej.

-Masz możesz ubrać to. Będzie ci w tym ładnie-Dalej trajkotała An podchodząc do szafy
i podając jej sukienkę w kwiaty.

-Przepraszam nie przedstawiłaś się. To pewnie moja wina. Alfa nazywa mnie trajkotką, ale ja wcale tyle nie gadam. Prawda?- Ta niesamowita dziewczyna sprawiła, że zaśmiała się pierwszy raz, od kiedy tu przybyła.

-Mam na imię Ania. Ty dużo gadasz? Cóż za absurd?- Powiedziała sarkastycznie- tak poza tym, kto to jest ten cały ,,Alfa"?

-Później się wszystkiego dowiesz, a teraz wskakuj w ciuszki i lecimy. Alfa nie lubi spóźnialskich. No, więc ruchy kluchy leniwe- wystrzeliwała kolejne słowa jak karabin maszynowy, co wywołało jej kolejną salwę śmiechu.

Ubrana wyszła z pokoju, który okazał się japońską pagodą. Koło, której stała An.

-No to prowadź- powiedziała

-Chodź pójdziemy do Weroniki, ona cię przygotuje i odpowie na wszystkie pytania- powiedziała Trajkotka.

-Jak to przygotuje?- Zapytała ze strachem w głosie.

-No wiesz Księżycowy gen, Noc Lilii, księżyc w pełni i te sprawy- w jej ustach zabrzmiało to tak zwyczajni jakby opowiadała o tym, co jadła na śniadanie.

-No, ale co to wszystko zna....- Tylko tyle zdążyła powiedzieć nim wpadła na swoją towarzyszkę, która właśnie się zatrzymała.

-Jesteśmy na miejscu.

Przed nimi stała wysoka, krępa blondynka o przyjaznym spojrzeniu i łagodnych rysach twarzy. Miała około trzydzieści lat. Gdy tylko je zobaczyła uśmiech zagościł na jej twarzy
i zaraz wdzięcznym krokiem zbliżyła sie do nich.

-Cześć, jestem Weronika.

- A ja Ania- odpowiedziała lekko onieśmielona tą przyjazną duszą.

-Miło mi cię poznać Aniu. Pewnie masz wiele pytań. Jednak pozwól, iż najpierw zaproszę ciebie i An do mojej pagody na herbatę i ciasto czekoladowe- zabrzmiało to bardziej jak rozkaz, aniżeli prośba, więc obie dziewczyny tylko przytaknęły głowami i poszły za kobietą.

-Weronika robi najpyszniejsze ciasto czekoladowe we wszechświecie- zdanie to było skierowane wyłącznie do niej, jednak jak to jej energiczna koleżanka miała w zwyczaju wypowiedziała je na tyle głośno by usłyszała je cała wioska, a co dopiero idąca obok trzydziestolatka, która zareagowała na nie szerokim uśmiechem.

W pagodzie Weroniki było pięknie i przytulnie. Co do ciasta dziewczęta wielokrotnie prosiły
o dokładkę. Jednak nastał moment, w którym zaczęła się poważna rozmowa.

- No dobrze czas na pytania- stwierdziła Weronika.

-Kto to jest Alfa?- Wypowiedziała na głos najbardziej nurtujące ją pytanie.

-Alfa jest naszym przywódcą, zwykle jest zbyt zajęty by osobiście witać nowych członków stada- z jej ust zabrzmiało to ja coś oczywistego.

-A chłopak, który mnie tu przywiózł i siedział przy mnie, gdy się obudziłam?- Spytała, ponieważ
 nie mogła przestać o nim myśleć.

-Pewnie jeden z Omeg- słowo Omega powiedziała.

-Jak to stada?- Dopiero dotarła do niej odpowiedź na poprzednie pytanie.

-Dowiesz się tego w czasie Nocy Lilii.

-A teraz chyba jedno z ważniejszych pytań, czemu mnie porwaliście?- Miała nadzieję, że przynajmniej ta odpowiedź nie wywoła większej ilości pytań.

-Ponieważ posiadasz Księżycowy gen i mogłoby ci lub twoim bliskim stać coś złego, gdybyśmy cię, jak ty to ujęłaś nie porwali- atmosfera stała się tak gęsta, że można by ją siekać nożem.

-O jejku! Jak późno- powiedziała An, która do tej pory była milcząca?

- Zanim wyjdziecie Aniu najważniejsze w czasie Nocy Lilii jest to byś zaufała instynktowi, a na wszystkie pytania znajdziesz odpowiedzi- zdążyła na odchodnym rzucić Weronika.

Okazało się, że kolejnym postojem był punkt wejściowy, czyli pokój, w którym się obudziła.

-Usiądź!- Zakomenderowała trajkotka i nagle niewiadomo skąd w jej ręce pojawiła się kosmetyczka.

W czasie malowania naszej bohaterki opowiadała różne ciekawe historie, rozmawiała z nią
i nawet pozwalała jej dojść do słowa, przy wszystkim było sporo śmiechu, do tego stopnia,
że musiała zmazywać ją, bo się poruszyła. Gdy była już pomalowana zerknęła w lusterko,
a potem spojrzała zdziwiona na przyjaciółkę.

- To nasz rytualny makijaż, źle wyszedł?- Zapytała przerażona.

-Nie, jest niesamowity- mówiła prawdę. Na twarzy miała pełno niezwykłych kresek
i zawijasów łączących się i tworzących w ten sposób lilię.

-Dziękuję- odpowiedziała An podchodząc do szafy i wyjmując z niej pelerynę prawie taką samą, co miał intruz, który przeszkodził jej w rozmowie z Alexem, różnica była taka, że jej była w kolorze lawendowym- Ubierz ją, tylko na twoim miejscu nie zakładałabym nic pod spód mogłoby to się źle skończyć, a ona i tak przykrywa wszystko, co powinno być zakryte.

Gdy zapadł zmrok była już ubrana i gotowa, gdyby tylko wiedziała, na co. Wychodząc
z domku spojrzała na Anabell.

-Co kolwiek się dziś stanie chcę, żebyś wiedziała, że w czasie tego krótkiego czasu byłaś dla mnie jak siostra- mówiąc to przytuliła  An, ponieważ rzeczywiście i ona zdążyła pokochać ją jak siostrę.

-To najmilsze, co słyszałam- odpowiedziała ze łzami w oczach- Ty także jesteś dla mnie jak siostra, ale nie obawiaj się na dziewięćdziesiąt dziewięć procent nic ci nie będzie.

-Hej, księżniczko! Przepraszam, że cię tak zostawiłem samą- na dźwięk głosu Aleksa jej żołądek fiknął koziołka powodując poruszenie wśród motylków za to An po prostu się uśmiechnęła i delikatnie dygnęła- Trajkotka Weronika cię szukała, podobno obiecałaś, że gdy skończysz z Anią to jej pomożesz.

- Na śmierć zapomniałam. Do zobaczenia wieczorem, zostawiam cię w dobrych rękach-powiedziała,
a sekundę potem już znikła.

-Nie musisz mnie przepraszać- uświadomiła sobie, że mu nie odpowiedziała- Anabell świetnie się spisała.

-No właśnie widzę- te słowa spowodowały, iż się zarumieniła.

-`Chodziło mi o oprowadzanie- powiedziała - szturchając go by ukryć zdenerwowanie.

-Skąd miałem wiedzieć?- Zapytał figlarnie- chodź, bo się spóźnimy.

-Najpierw mi powiedz, o co chodzi z tą całą Nocą Lilii?

-Jest to dzień przemiany nowych członków stada, często także wybiera im się, takiego jakby mentora, zależnie od koloru, w jaki zapłonie lilia tym dla ciebie on będzie. Najważniejsze,
o czym musisz wiedzieć to, że gdy zapłonie na czerwono zostanie on twoim mężem, jeżeli na fioletowo to przyjacielem, jeśli na biało będziesz tylko i wyłącznie jego podopieczną.

-Czyli to, co mam czuć do drugiej osoby zależy od jakiegoś koloru kwiatu? - Zapytała oburzona

-Nie lilie nigdy się nie mylą i kolor, w jaki zapłonie będzie zgodny z przyszłymi lub teraźniejszymi uczuciami do danej osoby. A teraz musimy już biec, bo nie zdążymy- po tych słowach chwycił ją za rękę i pociągnął za sobą. Przez cały czas myślała jedynie o swojej dłoni w jego.

Zatrzymali się tak nagle, że gdyby jej w porę nie złapał przewróciłaby się. Zdała sobie sprawę, że nie ma ochoty ruszać się z jego ramion. Stali tak dłuższą chwilę patrząc sobie w oczy.

-Przepraszam, ale Ania powinna stanąć na swoim miejscu - to głos Weroniki wyrwał ich z tej bajecznej chwili.

Aleks powoli wypuścił ją poczym odprowadził na miejsce i pocałował w czoło.

-Dasz radę księżniczko- po tych słowach oddalił się w kierunku pozostałych. Dopiero teraz zorientowała się, że wszyscy są ubrani w baśniowe peleryny. Jak to się stało, że nie zauważyła jej wcześniej na Aleksie?

Dopiero teraz rozejrzała się po polanie. Była piękna, pełna kwiatów, dziwne kwitnących pomimo wszechobecnego śniegu. Po środku znajdował się staw, przy którym teraz stała,
a w nim pełno zamkniętych lilii.

Stała chwilę nie wiedząc, co zrobić i wtedy się zaczęło. Poczuła ból jakby każda cząsteczka jej ciała była rozrywana na miliony mniejszych kawałeczków. Gdy ból ustał świat z kolorowego zmienił się w żółto- niebieski, ona jakby się zmniejszyła. Spojrzała w lustro stawu i ujrzała pysk wilka. Jednego z piękniejszych, jakie widziała. Jego oczy wydawały się znajome. Przecież to były jej oczy. Ona była tym wilkiem. Po chwili lilie zaczęły się otwierać, a następnie unosić. Wszystkie skupiły się dookoła niej okrążając ją leniwie w powietrzu. Jedna spadła na jej nos
 i tam chwilę pozostała było to tak przyjemne uczucie, że gdy wreszcie zaczęła się podrywać jakby do dalszego lotu nasza wilcza bohaterka podniosła się powoli na dwie łapy. W tym momencie zauważyła, iż otacza ją zgraja wilków. Jednak ich obecność nie dawało jej poczucia strachu tylko siły i bezpieczeństwa. Zachwiała się. Lecz w chwili, gdy już myślała, że straci równowagę i swoją lilię, pojawił się drugi wilk także z lilią na swym nosie. Oparł swoje łapy
o jej powodując w ten sposób, że odzyskała równowagę. W tym momencie poczuła ogromną potrzebę by znów stać się człowiekiem i tak się stało, a istota przed nią nie była juz wilkiem tylko Alexem. Gdy kwiaty się złączyły zapłonęły na kolor czerwony. Nagle cała sfora wilków zaczęła wyć, a ich wycia zmieniały się stopniowo w głosy ludzi wiwatujących.

- Niech żyje alfa i jego wybranka!- Słysząc to zaskoczona zrozumiała, że tym słynnym Alfą,
o którym wszyscy mówią od początku był on.

Chwilę potem zaczęła się uczta i tańce, które spędziła w towarzystwie swojego ukochanego
 i przyjaciółki. Gdy już nastawał świt odprowadził ją do jej pagody. Przybliżył swoje usta do jej ust.

-Zakochałem się w tobie, gdy tylko cię ujrzałem-powiedział.

-Ja w tobie również-odpowiedziała także przybliżając się do niego.

Jeszcze chwila i ich usta miały się zetknąć, gdy nagle...

-Aniu wstawaj!- Usłyszała głos mamy.

-Co się stało? -Spytała zrywając się.

-Zasnęłaś przy pisaniu opowiadania. Przebierz się i do łóżka. Jutro szkoła!

-OK, Mamo- powiedziała. A więc to był tylko sen pomyślała z żalem, po czym poszła spać mając nadzieje na „dośnienie” dalszej części przerwanego tak nagle snu.

            Rano, gdy wychodziła do szkoły była mocno spóźniona na autobus. Biegła. Lecz nagle wpadła na chłopaka, któremu w rezultacie z teczki, którą niósł powypadały kartki.

-Przepraszam- powiedziała pochylając się by pomóc pozbierać kartki nim rozwieje je wszystkie wiatr. Spojrzała na niego i zamarła-A... Ale... Aleks?

Adres

Zespół Szkół i Placówek Kształcenia Zawodowego

ul. Botaniczna 66

65-392 Zielona Góra

Kontakt

68 451 38 88

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Śledź Nas

Początek strony