Konkurs czytanie jest trendy - opowiadania

Było to wówczas, gdy, jak co dzień, wracałam do domu. Panowała wtedy wczesna jesień. Jak zawsze piękna, owocująca w barwne liście i kasztany zwiastujące mroźną zimę. 

Bociany już dawno nas opuściły, a zwierzęta zaczęły zbierać pożywienie na czas zimy. Leniwe słońce ukazywało się zza złotych koron drzew, a chłodny wiatr delikatnie muskał moje policzki. Pogoda napawała mnie melancholią.
To, co chce wam opowiedzieć, wydarzyło się, gdy zapatrzona w pustą ścieżkę do parku, ni stąd ni zowąd postanowiłam pójść w jej kierunku.

Z początku szłam niepewnym krokiem, jakby tęskniąc za wiosennym ciepłem. Pomyślałam o zielonej łące i posmutniałam w jednej sekundzie. W głowie miałam tysiąc różnych myśli. Wiewiórki przebiegały mi pod nogami, jakby mnie nie zauważając. Wtedy właśnie poczułam coś, co sprawiło, że poczułam nagły napływ emocji. Nowy rozdział w życiu? Tak właśnie pomyślałam. Miałam na sobie barwy jesieni. Poprawiłam swój gruby, czerwony szal i dopięłam żółty płaszcz. Uśmiechnęłam się pod nosem i nagle tuż przede mną na ziemię upadł piękny kasztan. Gdy wzięłam go do ręki, poczułam jak z jego serca bije ciepło jesieni. Czułam ją w powietrzu, widziałam na każdym krzaczku, drzewku a nawet ławce. Przyglądałam się jak jesień wypełnia świat. Niespodziewanie, gdy beztrosko szłam bez celu, na ławce dostrzegłam kobietę. Wyglądała na około 50 lat, ubrana była w lekki płaszcz, szarą apaszkę i jeansy. W dłoniach trzymała zeszyt i pióro. Po twarzy kobiety widać było, że siedzi tam już dłuższą chwilę. Rumieniec chłodu opanował jej policzki. Byłam nieco zaskoczona, że w taka pogodę ktoś bezstresowo siedzi w parku pisząc notatki. Nagle kobieta zauważyła, że się jej przyglądam i uniosła głowę spoglądając w moim kierunku. Poczułam się niezręcznie, ale dostrzegłam łzy na policzkach kobiety. Niepewnym krokiem podeszłam bliżej i zapytałam czy nic się nie stało. Kobieta milczała, a łzy spływały po jej twarzy coraz szybciej. Usiadłam obok, nie mając pojęcia, co zrobić. Po dłuższej chwili ciszy zapytałam, czy wszystko w porządku. Skinęła głową przecząco a ja wciąż nie wiedziałam, co się stało. Nie była to osoba zaniedbana, lecz elegancka kobieta, wyglądająca na urzędniczkę. Po kilku minutach ciszy kobieta odezwała się.

Pewnego dnia wybrałam się na spacer po osiedlu. Pogoda była wtedy bardzo ładna. Święciło słońce, a na niebie malowała się tęcza. Była jesień 

i wszystkie drzewa miały czerwono żółty kolor. Było bardzo ciepło, mimo iż był październik. Chciałam wybrać na dłuższy spacer do lasu, wiec skierowałam swoje kroki w jego kierunku. Weszłam do niewielkiego  lasu obok mojego osiedla, gdzie za zwyczaj spacerowało mnóstwo ludzi. Tego dnia było sporo spacerowiczów, ale nie tak dużo jak zwykle. Był dzień powszedni. Ludzie wtedy nie chodzą tak chętnie na spacery. Zamyśliłam się i szłam przed siebie przez kilka minut aż moim oczom ukazał się niespotykany widok. Siedział przede mną kobieta o rdzawoczerwonych  włosach, z wielkim wińcem na głowie, uplecionym z jesiennych liści. Jej suknia była koloru beżowo żółtego, ze smugami czerwieni. Na szyi miła olbrzymie korale z kasztanów, a na stopach ciepłe skórzane kozaki w brązowym kolorze. Na tronie, którym siedziała, zwieszało się futro w kolorze czekolady. Kobieta uśmiechnęła się do mnie i powiedziała:

Pewnego październikowego dnia deszcz zapukał do mojego okna. Otworzyłam oczy i dostrzegłam spadające z drzew liście. Nastała jesień. W pewnym momencie zatęskniłam za wiosennym ciepłym słońcem. Pomyślałam o kwiatach, które puściły pąki i o owocach, które później się z nich narodziły. Przypomniała mi się zielona łąka pełna stokrotek i maków.

Adres

Zespół Szkół i Placówek Kształcenia Zawodowego

ul. Botaniczna 66

65-392 Zielona Góra

Kontakt

68 451 38 88

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Śledź Nas

Początek strony